TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | marzec 30, 2023 | 2:38

FRUWA TWOJA MARYNARA.

TELAWIW OnLine: Uwaga – fragment nowej książki pt. „Fruwa twoja marynara” – w rozmowie z Krzyśkiem Urbańskim opowiadam o końcówce lat 60. w peerelu i początkach pomarcowej emigracji w Kopenhadze. Książka powinna ukazać się w drugiej połowie roku i będzie też dostępna online.

…W sumie można powiedzieć, że przenieśliście jakby sporo „warszawki” na chłodny grunt skandynawski.

Ale to już było coś innego, byliśmy zmęczeni samymi sobą – bez przerwy wisiał nad tobą jakiś beznadziejny cień emigracji, od którego nie można było się uwolnić. Włóczyłeś się po mieście, nie wiedząc, co ze sobą zrobić; sztormowy, lodowaty wicher walił wszędzie zza rogów pustych ulic z równiusieńkimi kostkami i brukowcami. W Kopenhadze były jeszcze wtenczas ciemnawe fajne knajpy z kolorowymi szybkami od ulicy – szafy grające z płytami „Beatlów i Stonsów”, drewniane ławy i lampy z zielonymi kloszami zwisające nisko nad stołami zastawionymi butelkami.

W zimowe weekendy biegaliśmy też zawsze na nocne seanse w śródmieściu (dwa filmy w cenie jednego biletu, spaghetti western plus przeważnie jakieś kineczko akcji) – w wielkiej pustawej sali z ekranem na pół ściany każdy zajmował swobodnie po cztery siedzenia z pudłem popcornu i 1,5-litrową flachą Coli i z nogami na oparciach zaliczałeś, dajmy na to, mega filmy Sergio Leone z muzyczką Ennio Morricone, w której jakby pobrzmiewały kujoty.

Tak zwana magia prawdziwego kina…

Kiedyś przez pomyłkę puścili rasowy filmik z Humphrey’em Bogartem, jako szefem wielkiej gazety, którą ktoś mu na końcu perfidnie sfajczył i facet wtedy na tle morza płomieni wypowiada znamienną kwestię, że „dziennikarstwo nie jest najstarszym zawodem świata, ale najlepszym”. Dziś to nie do pojęcia, kompletnie – ale byłem wtedy dwudziestolatkiem i przypomniałem sobie nagle, że przed wyjazdem z Polski chciałem zostać, jak to się teraz mówi, „człowiekiem mediów”. Żeśmy razem z Bogartem nie przewidzieli, że w latach dwutysięcznych ten fach stanie się „najstarszy”.

Pamiętam sytuację, która nie wiem dlaczego na amen zakodowała mi się w mózgu; zielone pola nad Sundem, międzynarodowy festiwal rockowy z tłumami zajaranych hipisów z długimi włosami i koralikami na szyjach, przepasanych kolorowymi szmacianymi torbami z frędzlami – chlapaliśmy się w błocie jak na słynnym Woodstocku.



Reklama

Reklama

Treści chronione