TELAWIW OnLine: Za dwa dni minie równo 50 lat od wybuchu Wojny Sześciodniowej, w której Izraelczycy rozbili wspierane przez blok wschodni armie arabskie. Spektakularne zwycięstwo nie tylko ocaliło Izrael przed zagładą, lecz było pierwszym wielkim ciosem zadanym komunie światowej. Tutaj fragment książki WŁAŚNE IZRAEL, gdzie te klimaty przybliżam :).
@
Armie Egiptu i Syrii uzbrojone były w najnowszy sprzęt sowiecki. Nic dziwnego, że spektakularne zwycięstwo Izraelczyków wywołało wściekłość Moskwy. Zrobiła wszystko co mogła w takiej sytuacji zrobić, żeby pokazać swój gniew: zerwała wszelkie stosunki z Izraelem i zmusiła do tego inne demoludy.
Z kolei w Izraelu dosłownie wybuchła euforia, będąca odreagowaniem na wcześniejsze obawy przed „nowym Holokaustem”, a takie były nastroje przed wybuchem wojny, gdy armie arabskie stały na granicach. Nic dziwnego, ze od razu po wojnie ówczesny premier Lewi Eszkol chciał zbudować replikę Łuku Tytusa w zjednoczonej Jerozolimie…Z tej całej radochy, która objęła wszystkie nurty społeczeństwa, Izraelczycy zamiast „przetopić” zwycięstwo na pokój z Arabami, woleli utrzymać w swoich rękach zdobyte tereny.
W rezultacie Wojny Sześciodniowej Strefa Gazy, Zachodni Brzeg, półwysep Synaj i wzgórza Golan znalazły się w rękach Izraela. Na Synaju i Golanie nie było obozów uchodźców, ale w strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu było ich sporo. Palestyńczycy znaleźli się wprawdzie pod okupacją, ale jednocześnie dostali prawo pracy w Izraelu. Po raz pierwszy mogli zacząć zarabiać na życie i to na masową skalę: codziennie dojeżdżało do pracy w Izraelu 150-200 tys. robotników.
Człowiek szedł do knajpy w centrum Tel Awiwu czy Jerozolimy, zamawiał coś i przez okienko kuchenne słyszał zawsze jakąś muzykę arabską. Przejeżdżałeś koło placu budowy – a w Izraelu przez cały czas buduje się mnóstwo – robotnikami byli prawie wyłącznie Palestyńczycy. Taka sama sytuacja była w rolnictwie i w przemyśle przetwórczym, spożywczym i tekstylnym. Zamiataczami ulic i pomywaczami w knajpach byli wy łącznie Arabowie, dopóki w latach 90. nie zastąpili ich imigranci z byłego ZSRR.
W gruncie rzeczy Palestyńczycy byli po prostu gastarbeiterami w Izraelu. Różnica miedzy Izraelem a Zachodnią Europą polegała jednak na tym że tam gastarbeiterzy mieli daleko do domu, więc zostawali na dłużej, a ci tutaj na każdy weekend wracali do siebie.
Wojna arabsko – izraelska w 1967 okazała się nagle częścią konfliktu Wschód-Zachód, choć nikt jej przedtem w taki sposób nie traktował. Egipt i Syria były bliskowschodnimi sojusznikami Moskwy. Izrael miał uzbrojenie głównie francuskie i utożsamiany był z Zachodem. Jedynym zgrzytem było zarządzone wówczas przez Francję embargo na dostawy broni dla Izraela, co sprawiło, że Cahal (IDF) przestawił się na sprzęt amerykański, który to stan utrzymuje się do dziś plus oczywiście zbrojeniówka izraelska.
Zwycięstwo Izraela w wojnie 1967 było postrzegane jako sukces całego cywilizowanego Zachodu… Pamiętam, że parę lat po tej wojnie, gdzieś tak latem 1971 roku przyjechałem do Izraela turystycznie i ciągle panowała tu niesamowita euforia: Dawid pokonał Goliata. Były ekspozycje zdobycznej broni. Jakieś sterty butów, które żołnierze egipscy pozostawili na Synaju, uciekając, gdyż wedle tradycji islamskiej, na łono Allaha można się dostać tylko boso…
Na półwyspie Synaj główną atrakcją turystyczną były place zastawione porzuconym, sprzętem sowieckim. Nowiutkie ciężarówki wojskowe, czołgi, transportery, działa samobieżne. To samo na Golanie. W tym czasie przyjeżdżały do Izraela tysiące zachodnich turystów, głównie Skandynawów, aby oglądać sterty tego szmelcu. Czuło się w powietrzu wielką radość ze zwycięstwa nad Arabami i światową komuną.