NARRACJA KORONOWA.
TELAWIW OnLine: W odpalonym przez anachronicznych komuchów ChRL światowym filmie katastroficznym nie ma śladów żadnej fikcji; wszyscy w nim jesteśmy antybohaterami i nic nie dzieje się poza naszym strachem i bezsilnością. Czasem wydaje mi się, że skromnym zwiastunem tego światowego horroru były skąpane w odwiecznym słońcu greckie wysepki – symbolizujące wszystko co najlepsze, apollińskie piękno, wolność i uroki życia – które stały się widownią apokalipsy i ludzkiego nieszczęścia.
Na obecnym etapie nie jesteśmy jeszcze w stanie wyobrazić sobie, a tym bardziej przewidzieć, jak będzie wyglądał z grubsza ten nasz nowy postkoronowy świat. Pewnie dlatego właśnie – takie przynajmniej osobiste odnoszę wrażenie – większość ludzi stara się ze zmiennym skądinąd szczęściem wypierać ze świadomości i odsuwać od siebie wszelką myśli o tym, zmagając się z samoizolacją domową i obnażonym nagle, w najmniej spodziewanym momencie, masakrycznym poczuciem bezradności.
Jednym z zaprzątających mi jaźń dylematów jest, czy covid wygeneruje jakiś nowy, całkiem osobny gatunek artystów i bohaterów literackich, podobnie jak kiedyś gruźlica? Chopin, Kafka, Tomasz Mann, Keats, Hamsun, Uniłowski + liczni suchotnicy u Dostojewskiego. Z odpowiedzią na to, jak się rzekło, musimy jeszcze zaczekać, natomiast widać już dosyć wyraźnie, że narracja koronowa nie wytworzyła nadal niestety żadnej nowej kategorii kabotynów; wszyscy po dawnemu prątkują/psioczą na Trumpa. 🙂
UPDATE z miesiąc później: Wiadomo z doświadczenia, że po wielkich tragediach, wojnach i kryzysach następuje odrodzenie kulturowe pomagające w sumie jakoś wrócić do pionu (vide: lata dwudzieste w Europie, mega kineczko i jazz po II światówce). Jeśli idzie o koronawirusa, to na razie widzę tylko wszędzie jakieś rozmemłane gęby w wirtualnych mysich norach ZOOM – lamentujące bezradnie, że nic już nie będzie tak jak było.
© 2020 Eli Barbur. Wszelkie prawa zastrzeżone.