OMAMY…NIE TYLKO OBAMY
TELAWIW OnLine: Izraelski prezydent Szimon Peres zapewnił dziś odwiedzających go w Jerozolimie senatorów republikańskich, Johna McCaina, Lindseya Grahama i Johna Barraso – że „pokój na BW jest możliwy”…Nie chodzi mi jednak w tym wypadku o Peresa…,lecz o Republikanów USA.
Rzecz w tym, że Republikanie dokładnie tak samo jak Demokraci – dali się otumanić w latach 2.0 dyskretnymi urokami…„islamskiej demokracji” w Oriencie. To przecież „Dabju” Bush wymusił na Izraelu w 2006 roku zgodę na rozpisanie wyborów palestyńskich, choć wiadomo było z góry, że wygra je Hamas…
Dokładnie to samo powtórzyło się 5 lat później w Egipcie. Amerykanie (już za Obamy) zdradzili – pomimo dramatycznych ostrzeżeń izraelskich – swojego najlepszego sojusznika w świecie arabskim, Mubaraka – stawiając na „Bractwo Muzułmańskie”. Majaczyła im się „islamska demokracja” w stylu tureckim…
W realu jednak wyłoniony w demokratycznych wyborach islamistyczny prezio Mohamad Mursi (hołubiony przez USA) zaczął na chama islamizować Egipt. Doprowadziło to do masowych, wielomilionowych demonstracji na kairskim placu Tahrir, no i w konsekwencji obalenia go przez wojsko 3 lipca 2013.
W międzczasie walić się zaczął w ostrym tempie barabanów…gloryfikowany przez USA – turecki model „islamskiej demokracji” przeżartej korupcją u szczytów władzy i autorytarnymi numerami Erdogana. Znakomicie wygląda też demokracja w Iraku, gdzie al-Kaida proklamowała własnie islamski kalifat w Falludży…
Pomyśleć tylko, że pomimo tych BYKÓW – półtora miesiaca temu USA zaczęły namierzać jutrzenkę demokracji made in Iran w oturbanionym Ruhanim