PASAŻYK BRZEZIŃSKIEGO.

TELAWIW OnLine: Zbigniew Brzeziński, „jeden z największych polityków XX wieku”, jak określił go Ratusz Warszawski, upamiętniony został pasażem swego imienia przy Alei Szucha. W prozaicznym realu ZBIG Brzeziński był jednak takim samym bystrzakiem, jak jego szef, noblista pokojowy Jimmy Carter uważany za najgłupszego prezydenta USA w XX wieku. Co prawda w latach dwutysięcznych dopracował się godnych siebie następców w postaci Obamy i Bidena, ale to już inny sezon telenoweli.

Karykaturzyści w Stanach przedstawiali Cartera najchętniej jako poczciwą krowę lub plantatora fistaszków. Brzeziński, uważany za wybitnego sowietologa, jakieś 3 lata przed upadkiem ZSRR, wieszczył autorytatywnie, że nastąpi to nie wcześniej niż za parędziesiąt lat. Z kolei antyizraelskie szajby „Zbiga” sprawiły, że Carter w 1979 wahał się z podpisaniem przełomowego izraelsko-egipskiego układu pokojowego Camp-David ze strachu, że ugodzi on w Palestyńczyków.

W 2010 roku Brzeziński oznajmił, że Amerykanie powinni zestrzelić izraelskie samoloty, gdyby leciały nad Irakiem, żeby zniszczyć cele atomowe w Iranie. Głównym błędem geostrategicznym Cartera i Brzezińskiego było jednak podważenie w swoim czasie tronu szacha perskiego Rezy Pahlawiego, któremu podwinęła się nóżka ze względu na zbytni zamordyzm. Islamiści Chomeiniego, dokładnie tak samo, jak niegdyś bolszewicy w Rosji, przechwycili kontrolę nad ludowym zrywem przeciwko szachowi, czego skutki widoczne są do dziś.

Błąd w sztuce polegał na tym, że Brzeziński i Carter chcieli wdrożyć demokratyzację w Iranie poprzez uświęcone prawa człowieka, czyli zastosować taktykę pasującą w tamtych czasach do krajów Europy Wschodniej. Dokładnie tak samo postąpiła potem lewacka dwójka Obama-Biden w odniesieniu do Egiptu w czasie tzw. arabskiej wiosny w 2011 utrącając autorytarnego Mubaraka, po którym przyszli islamiści – wykopując na pysk orędowników demokracji wiecujących radośnie w Kairze.

© 2023 Eli Barbur. All rights reserved.