RATUSZ W ŻELECHOWIE
TELAWIW OnLine: W Żelechowie (80 parę km na południe od Wawy) stoi w rynku warowny ratusz z sukiennicami z końca XVIII w. – zbudowany jako bastion dla Żydów na wypadek wojen i pogromów. Pamiętam, jak kiedyś całkiem przypadkowo odkryłem, że nowoczesna synagoga w San José (Kostaryka) może być odległą repliką…żelechowskiego ratusza.
90% kostarykańskich Żydów pochodzi z Polski; do dziś określani są tam jako “Polacos”. W tamtejszym narzeczu występuje nawet popularny czasownik polaquear – oznaczający „obnośną sprzedaż ”. Okazuje się, że pionierami takiego handlu było 5 młodych Żydów z Żelechowa, którzy w 1930 parowcem Orinoko przeprawili się przez Atlantyk za chlebem do Kostaryki.
Zeszli na ląd bez grosza przy duszy i znaleźli sobie jakąś norę w centrum San José. Zaczęli oczywiście z miejsca szukać rodaków, których prawie tam jeszcze wówczas nie było. Spotkali w końcu cudem krawca Fajgenblata z Londynu, który zgodził się dawać im towar na sprzedaż obnośną – skarpetki, bieliznę, szaliki etc. – ale tylko za żywą gotówkę.
Jedynym majątkiem pięciu żydowskich chłopaków był… sporawy, błyszczący samowar przywieziony jeszcze z Żelechowa, na którym parzyli sobie rano herbatkę; zaczęli zastawiać go w lombardzie – brali towar od krawca Fajgenblata i łazili z nim pod domach. Wieczorem za zarobione pieniądze wykupywali samowar z lombardu i znów parzyli sobie na nim herbatkę.
Zaczęli jeździć konno po okolicznych pueblach – kupili sobie sombrera i poncza – sprzedając towar na raty! Sami siebie nazywali klaperami (z jidysz – od stukania do drzwi). Taki był prawdziwy początek wielkich karier zrobionych przez nich w biznesie, polityce i dyplomacji. W Żelechowie, skąd zdążyli jeszcze ściągnąć rodziny i narzeczone – po Żydach został tylko „ratusz”.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:%C5%BBelech%C3%B3w-Ratusz.jpg
http://njjewishnews.com/article/7799/costa-rica-an-unlikely-haven-for-jewish-life