SYNDROM “Hannah Arendt”.
TELAWIW OnLine: JAWOHL – szczeknął ostrym dyszkantem oskarżony spytany, czy jest Adolfem Otto Eichmannem, wyprostowując się służbiście w szklanej klatce ustawionej specjalnie dla niego w zatłoczonej sali Domu Ludowego w Jerozolimie. W ten sposób w 1961 wystartował ten słynny proces (szklana klatka, w której Eichmann urzędował w czasie rozprawy eksponowana jest do dziś w kibucu Lochamej H’Getaot (Bojownicy Gett) w północnym Izraelu, gdzie starorzymski akwedukt wbija się w Muzeum Holokaustu. Co pewien czas wędruje też po świecie, robiąc za „artefakt” w zagranicznych muzeach SHOAH.
Gabriel Bach, ówczesny z-ca prokuratora: „Byłem świeżo po lekturze „wspomnień” komendanta KL Auschwitz Rudolfa Hoessa. Mieli rozkaz gazować 1000 dzieci żydowskich dziennie, niektóre klękały błagając o litość; kiedyś nogi się pod nim ugięły, gdy wpychał je na siłę do komory gazowej”. Eichmann wytłumaczył Hoessowi, że trzeba też koniecznie wybić do nogi dzieci żydowskie, żeby ostatecznie załatwić problem, i żeby potem się nie mściły. Gabriel Bach: „Miałem przed sobą na biurku te „wspomnienia”, gdy pierwszy raz Eichmann stanął przede mną”.
Miki Goldman, oficer policji, który uczestniczył w przesłuchaniach Eichmanna i potem w więzieniu w Ramli przed północą 31 maja 1962 uruchomił dźwignię zapadni: „Miał już założony stryczek na szyi i w ostatniej chwili przed egzekucją rzekł: „Zawsze wierzyłem w Boga i umieram z Bogiem w sercu”. Truchło Eichmanna zostało spalone na telawiwskiej plaży przed świtem. Ten sam Miki Goldman rozrzucił potem jego prochy nad Morzem Śródziemnym poza obrębem wód terytorialnych Izraela; opowiedział po latach, że jakiś paproch wpadł mu wtedy w oko…
Główne znaczenie Procesu Eichmanna polegało na tym, że – na oczach całego świata potwierdzona została zasadność projektu syjonistycznego: etosowy powrót Żydów na ziemię starożytnego Izraela i odrodzenie państwowości izraelskiej po 2000 latach. Wśród obsługujących proces 400 dziennikarzy z całego świata była Hannah Arendt, określana jako „jedna z najsłynniejszych myślicielek żydowskich XX wieku”. Ta właśnie dziunia, która za młodu pieprzyła się z hitlerowskim filozofem Heideggerem – pisała korespondencje do „New Yorkera”, zebrane potem w książce pt. „Eichmann w Jerozolimie – rzecz o banalności zła”.
Z czasem okazało się, że „myślicielka” była prekursorką forsowanej na chama przez „islamo-lewactwo” światowe i inną hołotę antysemicką tzw. uniwersalizacji Holokaustu. Proceder ten pozbawiający Holokaust odniesień jednoznacznie żydowskich – ukazujący największe w historii ludobójstwo jako synonim zła ogólnoludzkiego – służy głównie do podważenia prawomocności Izraela i wykorzystywany jest w chamskiej propagandzie antyizraelskiej. W ramach „uniwersalizacji” takie pojęcia jak ludobójstwo, faszyzm, rasizm i apartheid obracane są… przeciwko Izraelczykom. O skrzywieniu Arendt świadczy dodatkowo fakt, że w relacjach z procesu – chcąc “zrelatywizować zło” – chrzaniła wciąż o rzekomo „żydowskich korzeniach” Heydricha (prezydował w Wannsee).
W Izraelu „Banalność zła” wyszła dopiero w latach 2.0 w tłumaczeniu jakiejś nadgorliwej lewaczki. W peerelu wydał ją „Znak” w 1983 – tłumaczył giętki redaktorek Szostkiewicz z „Polityki”. Najlepszy numer polegał jednak na tym, że polskim sprawozdawcą z Procesu Eichmanna w 1961 był późniejszy moczarowiec Kazimierz Kąkol – w marcu-68 jeden z najbardziej zafajdanych skurwieli antysemickich w mediach. Jego „relacje” z Jerozolimy wykorzystywane były namiętnie przez komuszą propagandę do wściekłych ataków na świat zachodni.
© 2022 Eli Barbur. All rights reserved.