Z CAŁYM RESPEKTEM.
TELAWIW OnLine: W ostatnich tygodniach stało się jasne, że wspierane przez Waszyngton, także w sensie finansowym, masowe zadymy przeciwko reformie sądowniczej w Izraelu tak naprawdę mają na celu obalenie dopiero co wybranego prawicowego rządu Netanjahu. Post-obamowska administracja Bidena w ogóle nie zwróciłaby uwagi na oczywistą w sumie reformę wymiaru sprawiedliwości, gdyby nie to, że boi się spodziewanego izraelskiego uderzenia na ośrodki atomowe w Iranie.
Uchwyciła się więc byle pretekstu, żeby spróbować utrącić ze stołka premiera Netanjahu. Lewicowa ekipa Bidena nawraca tym samym całkiem już wyraźnie do antyizraelskiego kursu z czasów podwójnej kadencji Baracka Obamy. Ten zaś nie znosił Izraela będącego w jego jaźni rodzajem złowrogiego mikrokosmosu Ameryki odpowiedzialnej za całe zło na świecie, a zwłaszcza w zapalnym regionie Bliskiego Wschodu.
Oczywiste jest, że amerykańska polityka zagraniczna, od której nadal głównie zależą losy świata, definiowana jest w zależności od tego, kto aktualnie sprawuje władzę w Waszyngtonie. Antyzachodni z natury i prymitywny „mesjanizm” Obamy, który przywracany jest teraz usilnie przez Bidena, doprowadził już do odrodzenia brutalnej ekspansji rosyjskiej, utorowania Chińczykom drogi do Zatoki Perskiej i powstania niemal nuklearnego Iranu. Jeśli chodzi o Izrael, stanowisko USA w kluczowych dla nas sprawach Iranu i Palestyńczyków, zmienia się w zależności od tego, kto aktualnie urzęduje w Białym Domu.
Na obecnym etapie próby Bidena wtryniania się z butami do wewnętrznych spraw Izraela powinny zostać z całym respektem, odrzucone, zaś polityczny „comeback” Bibiego okazać się może precedensem także dla Trumpa.
© 2023 Eli Barbur. All rights reserved.