TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | luty 21, 2014 | 1:55

BEATLESI…FOREVER

TELAWIW OnLine: Ostatnio obchodzono 50-lecie tak zwanej Beatlemanii. Przypominam tu mój tekścik netowy z listopada 2012 – zremiksowany z lekka jak zawsze i uzupełniony o parę drobnych szczegółów pokoleniowych…

@

TEL AWIW: Dziś rano moja 17-letnia córka Majka przed wyjściem do szkoły tańczyła boso po domu, machając końskim ogonem, szukając acetonu i podśpiewując „All You Need Is Love” Beatlesów. Przypomniałem sobie nagle sytuację z mitycznych lat 60. w Warszawie, gdy ten utwór zakodował mi się w chorej pamięci:).

Robiłem wtenczas prawo jazdy na sraczkowatym wartburgu i mój nauczyciel imieniem „pan Stasio” wciąż zerkał na monidło – podkolorowaną fotę swojej ukochanej przywaloną lepem na muchy do deski rozdzielczej. Była to platynowa blondyna z cycem gigantem, tapirem i bladym uśmiechem.

Pan Stasio w momentach skrajnego odlotu przypominał francuskiego aktora Bourvila robiącego psie miny w filmach z gatunku serca i szpady… Wykonywałem właśnie ostry manewr z wjeżdżaniem tyłem do bramy – z tranzystora Koliber na tylnym siedzeniu leciał utwór „All You Need Is Love”.

Nagle romantyczny wyraz twarzy pana Stasia wpatrzonego w nimfę tak dalece mnie rozkojarzył, że walnąłem niklowanym zderzakiem w jeden z żeliwnych pachołków (krasnal z tarczą) w starej przedwojennej bramie – prowadzącej donikąd…- gdzie zachowały się jeszcze wydrapane napisy MIN NIET.

Pierwsze nagrania Beatlesów kupowałeś zawsze na pocztówkach dźwiękowych w pawilonie Marszałkowska/Świętokrzyska (lub Próżna…) – tam gdzie teraz jest stacja metra. W ledwo oświetlonej przestrzeni miejskiej rozlegał się nagle niesamowity wrzask Johna Lennona w “Twist and Shout” rozdzierający polarną noc nad Warszawą.

Należę do generacji marca-68, dla której Beatlesi byli zawsze ważnym elementem życiorysowym. Dziś po latach uświadamiam sobie bez sensu, że dla wielu z nas rozpad tego zespołu ogłoszony ostatecznie przez Paula McCartneya w kwietniu 1970, nałożył się chyba na traumę emigracyjną.

Przypominam sobie doskonale, jak wtenczas w ciasnych kajutach okrętu-hotelu „St. Lawrence” zacumowanego w samym centrum Kopenhagi, gdzie najpierw skoszarowali setki pomarcowych emigrantów – słuchaliśmy nocami na Bambino jednego z ostatnich longów Beatlów „Hey Jude” wydanego w 68-mym.

@

BTW „pana Stasia” – miał też znajomy warsztat samochodowy na Hożej, gdzie wyremontowaliśmy pięknie poniemiecki motor „BMW Sahara” z biegami na baku, pomalowany na piaskowy kolorek Afrika Corps – z bocznym wózkiem z zapasowym szprychowym kołem i statywem na cekaem. Jakiś dezerter z Wehrmachtu, gdy cofali się na Berlin, przehandlował go chłopu za bimber i potem Sahara przez lata stała w stodole pod Modlinem, a myśmy ją wygrzebali spod siana i potem robiliśmy wypady  w plenerek:).



Reklama

Reklama

Treści chronione