DACZA NUMER 7

TELAWIW OnLine: Patrząc na quasi-sowieckie prysiudy Putina na Kremlu po aneksji Krymu – pomyśłałem, że mogło mu strzelić do łba wskrzesanie nie tylko samej mocarstwowości…Za takie coś Obama załapałby się zapewne na drugiego pokojowego Nobla. Przypominam swój tekścik netowy sprzed zaledwie 2.5 roku, gdy wykuty na Krymie „jałtański porządek” wydawał się jeszcze prehistorycznym epizodem z epoki kamienia łupanego…

 @

Szimon Peres wrócił z Jałty, gdzie spędził parę upojnych nocek w „daczy nr 7” stojącej w malowniczym parku na miejscu zburzonego w czasie II wojny sanatorium NKWD. Namawiał prezia Janukowycza, żeby nie głosował za Palestyńczykami w ONZ, ale ten – zgodnie z przewidywaniami – „postąpił tak samo jak Europa”.

Dużo ciekawsza jest „dacza nr 7”, gdzie zatrzymywali się dawniej wszyscy przybywający do Jałty bonzowie komunistyczni z przodującego obozu. Na przykład tow. Gierek (z familią) odpoczywał tam w sierpniu 1980 – drapiąc się w jaja (excusez le mot) – gdy w Polsze zaczynał się już walić na maksa „jałtański porządek”…

Było to też ulubione wczasowisko spędzających tam zasłużone urlopy sowieckich oficjeli wyższego szczebla. Bodaj najlepszy numer zdarzył się w 1963 z Breżniewem. Nikita Chruszczow kazał go wówczas wykopać za wszy z kwatery, żeby zrobić miejsce dla ostatniego króla Afganistanu – Mohammeda Zahira Szacha.

Lońka Breżniew wpadł w autentyczny szał – zaczął biegać po korytarzach z rykiem, że traktują go jak zwykłego żłoba z powodu jakiegoś „azjatyckiego carka”. Rok później wykopał Nikitę z Kremla w tzw. przewrocie pałacowym… Jałta i tym razem okazała się jednak rozrywkowa, choć na poziomie tureckiej telenoweli.

Przed przemówieniem Szimona Peresa – turecki minister ds. kontaktów z Europą, Egemen Bagis, opuścił manifestacyjnie salę, gdzie odbywała się konferencja pod hasłem: Ukraina i świat, wspólne wyzwania i przyszłość.