DJANGO W STARYM KINIE.
Obejrzałem na zwykłej plaźmie western DJANGO Q.Tarantino, który widziałem już w zeszłym roku w jakims multipleksie – prawde mówiąc nie widzę żadnej różnicy. Film oczywiście jest tak fajny, że można mu wybaczyć dlużyzny w drugiej części. Ciekawew BTW, jak by się go oglądało w starych dekoracjach…
Pamietam, jak kiedyś w Tel Awiwie były wielkie sale kinowe, zamiast tych cholernych multipleksów teraz… Człowiek szedł sobie na popołudniowy seansik – ekran jak boisko do koszykówki, 1000-miejscowa sala z drgającymi w górze smugami z kabiny projekcyjnej – popkorn, pyfko, nogi na oparciu siedzenia…
W takim luźnym i obszernym, świetnie klimatyzowanym wnętrzu zasiadało najwyżej czterech-pięciu facetów, każdy oczywiście w innym rzędzie. Jeden koleś z kołem rowerowym, inny umorusany z rurą wydechową. W takich klimatach oglądało się ostre kineczko akcji, w którym nie było jeszcze komputerowych bajerów i świetlnych mieczy:).