TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | lipiec 12, 2023 | 2:30

FRUWA TWOJA MARYNARA.

TELAWIW OnLine: Kolejny fragment nowej książki pt. „Fruwa twoja marynara” – w rozmowie z Krzyśkiem Urbańskim opowiadam o końcówce lat 60. w peerelu i początkach pomarcowej emigracji w DK. Książka powinna ukazać się w drugiej połowie roku i będzie też dostępna online.

@

Mieliście w Polsce za późnego Gomułki jakichś idoli, kogoś, co nagle wyrywał ostro do przodu, na kim chcieliście się wzorować?

Nie przypominam sobie żadnych takich klimatów – w sensie obyczajowym lub nawet w tak zwanym obiegu wysoce-artystycznym. Możliwe, że brało się to z tego, że zapatrzeni byliśmy fanatycznie w stronę zachodnią, skąd poprzez kulturę pop, docierały do nas główne wzorce. Wyjątkiem był chyba tylko, jak teraz sobie myślę na gorąco, specyficzny styl tańca w klubach studenckich z porywistymi krokami na boki podpatrzony u Czesława Niemena; po tym poznawało się jeszcze nawet po latach ludzi z tych środowisk.

Nawet pod względem mody młodzieżowej niezbyt było wtedy w Polsce na kim się wzorować, bo wszyscy wślepieni byli w te same, jak mówię, sztance zachodnie, które najszybciej zresztą docierały do młodzieżowej „warszawki”, do której należały też oczywiście wspomniane tu już warszawskie zespoły rockowe. To w sumie na tych właśnie środowiskach, a nie na jakichś mniej lub bardziej znanych rockmanach ogólnokrajowych wzorowała się wtedy cała młodzieżowa Polska – czyli odwrotnie niż na Zachodzie.

My zaś wzorowaliśmy się na rozwichrzonych Stonesach lub fircykowatych jeszcze wtedy Beatlesach, nie zważając np. na to, że akurat w tym samym roku 1968 nagrali ostre pro-sowieckie kawałki „Revolution” i Back in the USSR”. Większość zachodnich rockmanów w tym pokoleniu była lewicowcami i naskórkowymi pacyfistami –  choć polityka raczej nie wkraczała do ich utworów. To się zaczęło zmieniać dopiero później, gdy w Anglii w 1979 doszła do władzy „Żelazna Lady” Margaret Thatcher, a w Stanach chwilę potem Ronald Reagan.

W naszych środowiskach nikt w ogóle wtedy nie mógł podejrzewać, że zachodni młodzi „postępowcy”, jak byśmy dziś ich nazwali, podatni byli na tego typu wpływy  – często zresztą tylko na poziomie hipisowskiego pacyfizmu i sprzeciwów wobec wojny wietnamskiej. Nikt też nie mógł przewidzieć, że akurat w tym feralnym roku „1968” nastąpi w demoludach aż takie wzmożenie komuszego zwyrodnienia.

Beatlesi czy Stonesi, jako toksyczny symbol Sixties, stwarzając nową jakość, oddziaływali nie tylko na establishment zachodni, lecz swoim impetem przełamywali sławetną „żelazną kurtynę”, przyczyniając się pośrednio do erozji sowietyzmu. Dlatego chyba w latach dwutysięcznych klimaty te wciąż budzą takie sentymenty.

Nie interesowało cię nigdy, co ówcześni rockmani, w Polsce lub za granicą mieli do powiedzenia o „świecie i ludziach”…Nie ciągnęło cię, żeby np. skoczyć na piwo w  Liverpoolu z jakimś Johnem Lennonem?

Nie przypominam sobie żadnych takich emocji, łagodnie mówiąc, choć w naszych oczach były to oczywiście  konwencje znakomite. Natomiast rockmani w Polsce nie myśleli w ogóle w kategoriach politycznych, podobała im się siłą rzeczy zachodnia estetyka i docierało do nich, że coś jest nie tak i ogólnie jest beznadziejnie, ale byli od tego odcięci i nie znajdowało to wyrazu w ich twórczości.

Zależało im głównie na tym, żeby zarobić na życie, bo na to postawili, tłumy fanów, dziewczyny etc. – nie mieliby zaś tego, gdyby im zakazali grać, więc grali jakieś grzeczne kawałki, w najlepszym razie protest-songi o wymowie ogólnoludzkiej – w pewnym momencie zresztą cała ta fala polskiego „bigbitu” poszła w stronę ludowizny i pieśni partyzanckich, które pasowały moczarowcom szykującym marzec-68.

Opowiadał mi kiedyś czlowiek, który jako elektryk zaliczał trasy koncertowe z jednym z czołowych zespołów rockowych w peerelu, że głownie obchodziło tych facetów, żeby się nachlać i przemycić po występach „groupies” do hotelu, gdzie portierami i recepcjonistami byli przeważnie jacyś wysłużeni ubole i milicjanci, którzy stawali murem i bronili wejścia. Najlepszą metodą wtedy był „sztuczny tłok” i zawsze nad ranem panienki wychodziły oknami na dole.

Te zespoły grały wedle standardów światowych, często wprawdzie na dużo gorszym od zachodniego sprzęcie, czeskim lub enerdowskim – ale ich muzyka mieściła się w kategoriach najwyższego gatunku. Tych facetów nie kręciła żadna polityka, choć, jak się rzekło, podłączali się do estetyki zachodniej. Nie byli ludźmi, z którymi strzeliłbyś np. w dzisiejszych kategoriach jakiegoś double scotcha” w luźnym barze, żeby pogadać o deep state rozwalającym zachodnią demokrację.



Reklama

Reklama

Treści chronione