TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | sierpień 13, 2023 | 2:41

FRUWA TWOJA MARYNARA.

TELAWIW OnLine: Kolejny fragment nowej książki dziennikarskiej „Fruwa twoja marynara”, która powinna ukazać się w drugim półroczu i będzie też dostępna online.

– Do waszej bajki Sixties należały zapewne rozgłośnie radiowe; mieliście ulubione stacje poza Luxembourgiem?

Muzyki rockowej zwanej wtedy zmyłkowo „bigbitem”, żeby nie wkurzać komuchów, słuchało się głównie w programie trzecim polskiego radia na UKF – odbieralnym tylko w Warszawie i okolicach. Absolutnym fenomenem na skalę demoludów była natomiast Rozgłośnia Harcerska w „Imce” (gmach YMCA)  przy ulicy Moniuszki, nadająca na falach krótkich, ale praktycznie słychać ją było też tylko w wielkiej Warszawie. „Harcerze” mieli sygnał na melodię „Płonie ognisko i szumią knieje” i nadawali niedzielne listy przebojów, które potem powtarzali w środku tygodnia.

Słuchaliśmy nagrań wspaniałego Niemena, Breakoutów i Skaldów, także Czerwono- i Niebiesko-Czarnych. Albo taka grupa Polanie, o której dziś mało kto już pamięta – to był zespół od mocnego rocka – jako grupa supportowa grali przed Animalsami w Kongresowej i pamiętam, jak kiedyś o mało nie roznieśli głównej auli SGPiS, gdy na „balu gałganiarzy” przyładowali porywający utwór Animalsów „It’s My Life”. Słuchało się też oczywiście popularnych Czerwonych Gitar nazywanych „polskimi Beatlesami” i nawet tych strasznych Trubadurów w żabocikach śpiewających czastuszki, choć głośno się o tym nie mówiło.

– Teraz by się powiedziało, że te zespoły wpisały się na stałe w historię polskiej sceny rockowej…Z tymi ich wszystkimi  hiciorami z tekstami przeważnie o niczym.

Za każdym razem, gdy wyrywaliśmy gdzieś w Polskę człowiek odkrywał też nagle, że jest jeszcze pełno nieznanych zespołów młodzieżowych, o których nikt w życiu nie słyszał, których utwory, często żywiołowe i fajne, choć wykonywane na dziadowskim sprzęcie, przepadły już zapewne bezpowrotnie. Inaczej na szczęście było w przypadku paru warszawskich zespołów, które miały fart, bo załatwiły sobie sesje nagraniowe w istniejącym od połowy lat 60.  radiowym  „Młodzieżowym Studiu Rytm” (Dzikusy, Pesymiści, Kawalerowie – dostępne na YouTube).

Albo siedzieliśmy kiedyś z pół nocy, bo Radio Luxembourg miało nadać utwór Niebiesko-Czarnych i faktycznie przez potworne trzaski przebiły się nagle nutki „płynie Wisła płynie”. Pojawił się taki nurt ludowo-partyzancki w polskim bigbicie narzucony przez moczarowców w ramach kampanii antyinteligenckiej przed marcem-68. Nieraz też w górach pojawiało się nagle Radio Praha na falach długich z programem startującym utworem „skupiny” Manfred Mann – jakość odbioru była tylko ciut gorsza od Warszawy.

Z mitologicznego Radia Luxembourg na falach średnich nagrywaliśmy co tydzień nocami listy przebojów na szpulowe magnetofony „tonetki”. Natomiast notowania cotygodniowej listy przebojów Rozgłośni Harcerskiej odbieralnej zresztą zawsze najlepiej na starych pudłach lampowych z płócienkiem i magicznym oczkiem ukazywały się w popularnym tygodniku harcerskim „Na przełaj”. Wbijałeś od tylca w taki odbiornik 10-metrowy kabel, który rozpinałeś zygzakami w kuchni w charakterze anteny i łaziłeś po mieszkaniu, szukając miejsca z najlepszym odbiorem listy przebojów, i ciągle dzwoniliśmy do siebie, gadając godzinami o nowych przebojach i dziewczynach.

Nie wszystko zresztą zawsze sprowadzało się tylko do rocka. Nigdy nie zapomnę, jak w czerwcu 1967 kręciłem gałką desperacko w poszukiwaniu Radia Wolnej Europy na krótkich falach w starym lampowym radiu z wytartym płócienkiem i zielonym okiem (odbiorniki peerelowskie z wypasionymi pudłami na fikuśnych nóżkach i z wielkimi klawiszami nie miały takich częstotliwości) – przez szumy zagłuszarek z młotami pneumatycznymi i kakofonią dźwięków przebiła się nagle audycja „Rendez-vous o 6.10” RWE z mającym już wówczas ponad rok nieśmiertelnym przebojem Franka Sinatry – Strangers In The Night”.

Wracając jeszcze do dzielnych harcerzyków, czuję się zobligowany zaznaczyć, że to właśnie druhowie przemycili w tym swoim tygodniczku „Na przełaj” pierwszy raz w mrocznej przestrzeni peerelowskiej westernik na początku lat 60. – kowbojski serial komiksowy „Lucky Luke”.



Reklama

Reklama

Treści chronione