TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | grudzień 28, 2013 | 3:41

IMIĘ TWOJE CZĘŚĆ ŚWIATA (7)

Najnowsza zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata, które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.

Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku

przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.

(Nabokov).

Barman w czarnej kamizelce i fosforyzujących skarpetach wykopywał złotego peta czubkiem krokodylowego lakiera. Reklamowe, odblaskowe banery Dinners Club z czarnymi pi*dami na niebieskim tle. Kosze z więdnącymi białymi tulipanami, butelki vintage zatkane gumowymi krasnalami i damami dworu w krynolinach. Co chwila dochodził ktoś nowy – niedoćpani reklamiarze z Azjatkami w miniszortach i z wachlarzami – jednej fajnej mordy nie widziałem.

Hilary zezowała ostro zza lusterkowych okularków, popijając zielonego drinka z tłuczonym lodem – i z mocno odsuniętym paluszkiem. Drukowała ostatnio jakieś songi „przeciw okupacji Kraju Cedrów i polowaniom na wieloryby” – ktoś w sportowej marynarce raz po raz mi ją zasłaniał.

Grobman wykrzykiwał, że strzelił artystycznego samobója, lądując na stałe w Tel Awiwie, bo reszta awangardy moskiewskiej poleciała na Manhattan. W sumie spokój – wpatrzyłem się znowu w jakieś banery – czułem się dosyć luźno w tym barze z czarnymi lustrami z sinym neonem.

“Nie jebijsja” – powtarzała zapalczywie Irynka z rodziny dekabrysty Rylejewa – miała pracownię w arabskiej ruderze z fontanną w Jaffo na południu Tel Awiwu. Lubiliśmy u niej nieraz grać w bilarda na stole podpartym pustakami – między naturalnej wielkości ciężarnymi Pigmejkami z waty tapicerskiej. Na strychu w kufrze z okuciami trzymała rulony sturublówek z wodnym znakiem Katarzyny Wielkiej, które zaczęła nagle rozdawać pod koniec pory deszczowej.

Hilary przypalała papierosa, którego ognik skakał po jej twarzy, która nagle zrobiła się półsenna. Pod srebrnym lisem z wyszczerzonym ryjem miała panterkę na gołe ciało – jaskrawe ślady szminki na rżniętym szkle – mówiąc coś ledwo poruszała wargami i przygryzała wisiorek, którym głaskała się po policzku. Chciała, żeby podrzucić ją do samochodowego kina DRIVE IN, gdzie była umówiona.

Przed wejściem blondyna w ślubnym welonie rzygała z limuzyny z szoferem, oblepionej ciętymi kwiatkami, kokardami i balonikami. Szwajcar ze złotymi akselbantami wzywał gwizdkiem taryfy dla turystów, którzy ostrzeliwali fleszami szkielet dinozaura przed jaskrawo oświetloną galerią. Na szosie nadmorskiej jeździły odmalowane jaskrawo amerykańskie kabriolety – cadillaki i chevrolety – z wielkimi flagami izraelskimi; faceci po kilku na przednich siedzeniach walili w karoserie do rytmu klaksonów.

Poczułem wiatr od morza. Rozmazy świateł leciały po szybie – chórek mieszany wył alleluja. Na bulwarze Ben-Guriona pod drzewami ze sznurami kolorowych żarówek orkiestra strażacka z czynelami grała do tańca. Na placu z fontanną leciał z głośników Cohen z damskimi chórkami – ludzie tańczyli na jezdniach i chodnikach. Dalej na północ w Cafe Stern na małej estradce pod markizą faceci w spranych t-shirtach grali jazzowe tematy na klarnetach.

Hilary ścierała powoli serwetką czerwoną szminkę z warg – światła odbijały się w jej lusterku – potem nagle rozpuściła włosy i objęła kolana rękami. Widziałem momentami jej opalone nogi i ramiona. W ostrym podjeździe na estakadę zobaczyłem bieżnię stadionu lekkoatletycznego nad ciemnym Jarkonem – błyszcząca kopuła Planetarium odbiła księżyc skośnym błyskiem – wysokie okna Muzeum Krajowego podświetlone były żółtymi jarzeniówkami.

Puściłem kasetę Don’t cry for me Argentina – świetny numer, że chciałbyś obalić się z nogami na kanapie. Przypomniałem sobie, jak w knajpie pod miastem, dziewczyna patrzyła na mnie z uśmiechem, który rozświetlał jej twarz. Trzymała na ramieniu słomiany kosz – siedziała z łokciem w tym koszu, na którym miała przewiązaną chustę – nagle mocno się do mnie przytuliła.

W kinie DRIVE IN wozy podłączone do głośników – ktoś błysnął długimi światłami, rozjaśniając dół ekranu – młodzieżowe parki z kampusu na stromej skarpie za szosą czekały, żeby zaliczyć za frajer pornola pod niebem. Dama w kapeluszu waliła konia gondolierowi w pasiastej koszulce pod wygiętym mostkiem – kończyli puszczać zwiastuny – oparłem się o piętrowy afisz z shotgunem i wyciągnąłem kubek Coli z automatu.

CDN



Reklama

Reklama

Treści chronione