IMIĘ TWOJE CZĘŚĆ ŚWIATA (8)
Najnowsza zremiksowana wersja opowiadania Imię twoje część świata, które drukowane było najpierw w Izraelu i następnie w Polsce w tomie moich opowiadań pt. TEN ZA NIM.
Zamówiony przeze mnie kotlet po kijowsku
przywędrował do mnie po 45 min. z Kijowa.
(Nabokov)
Z wagonika kolejki linowej w ciemnościach nad drzewami niosły się piski obściskiwanych dziewczyn – w wesołym miasteczku chodziły oświetlone karuzele. Szczęknęły ostro kolce zaporowe przy wyjeździe na szosę – jacyś ludzie łapali stopa na zakręcie – w chwilę potem zobaczyłem cieżarowę z żółtą lawetą czołgową, z której wyładowywali kadłub starego żaglowca przed lunaparkiem.
Na Terenach Wystawowych (Ganej Taarucha) samojezdna drabina strażacka chodziła chwiejnie nad oświetlonymi trawnikami – antywojenna rzeźba Igala Tomarkina z zardzewialego złomu demobilowego majtała się na haku dźwigowym. Była tam ekspozycja Cahalu z okazji Dnia Niepodległości – śmigłowce Cobra z bronią pokładową – manekiny w pozycjach strzałowych – katapultujące fotele i kabiny pilota symulujące start myśliwców Phantom.
Wyły przeraźliwie syreny Obrony Terytorialnej – makieta przestrzenna otwartego miasta Tel Awiw – kręciły się z wizgiem radary na dachu wieżowca Migdal Szalom i błyskały światła alarmowe w rejonach bombardowań. Transportery z wyrzutniami rakietowymi – dwuosobowy czołg Hotchkiss z wojny 1948 roku – okopane gniazda moździerzy, cekaemów i rakiet przeciwpancernych; falista blacha, worki z piachem i maskujące sieci.
Świeżo ogolony facet z opaską HAGA** na ramieniu zdusił peta w dachu biurowca Rady Miejskiej. Przypomniałem sobie, jak ostatnio przed wojskiem zjeżdżałem z XII piętra tego biurowca, gdzie na konferencji prasowej chrzanili o komputeryzacji sygnalizacji miejskiej – szybkobieżna winda hamowała bezgłośnie na pietrach, zasysając sprzątaczki ze szczotami i sztuczną falą w emaliowanych wiadrach.
Wróciłem na plac pod biurowcem i przypomniałem sobie nagle narożny bar Prince od Wales pod filarami, który kiedyś był moją ulubioną knajpą w tym mieście. Siedząc twarzą do ulicy, miałeś rzut na zoo po drugiej stronie i wystające nad murem przeżuwające łby żyrafie – z drugiej strony przed Rada Miejską w rozwianych bryzgach fontanny prześwietlonych słońcem trzymały krótkie tęcze.
Na początku lat 80. wykopali całe to zoo za miasto, a bar Prince of Wales zaczął przenosić się coraz dalej od rogu i ostatnio sąsiadował z komputerami, na które wskazywał Chaplin z czerwoną różą w kieszonce. Ale pamiętam, jak przylazłem tam kiedyś i byłem cholernie zakochany w dziewczynie, i zobaczyłem nagle w zachodzącym słońcu prześwietlone na przestrzał różowe flamingi na wybiegu.
Wszedłem teraz na dochodzący do ziemi kopulasty dach pawilonu wystawowego – w dole błyszczało sztuczne jeziorko z trzcinami i zwiezionymi skądś wielkimi głazami. W narożniku studio mobilne rozgłośni wojskowej Galej Cahal nadawało, że w centrum miasta kręgi Hory odpływają powoli w stronę morza. Po drugiej stronie w ogródku knajpowym pod sosnami obrusy zajęły się od płonącego ponczu i kelnerzy pryskali pianowymi gaśnicami – wyglądało jakby się obrzucali tortami w niemym kinie.
Ale okej; potem na promenadzie nadmorskiej Tel Awiwu – z nowymi wieżowcami i meczetem Hassan Beck – grube bajadery „Hari Kriszna” z bębenkami lecialy tanecznym krokiem pod kulistymi latarniami. W namiocie na szerokim trawniku pod Delfinarium kobieta przyzywała boskiego imienia.
CDN
*Fale Cahalu.
** Obrona Terytorialna