TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | luty 16, 2014 | 2:58

NAZYWA SIĘ RODRIGUEZ

TELAWIW OnLine: Słynny amerykańsko-żydowski korespondent telewizyjny Bob Simon z sieci CBS porównał w 2013 tę historię do wskrzeszenia Łazarza. Opisałem to wtedy skrótowo w necie. Bohaterem jest utykający na jedną nogę i niedowidzący 70-latek, syn meksykańskich emigrantów w Detroit.

@

Nazywa się Sixto Rodriguez i pod koniec Sixties nagrał parę płyt w rodzinnym mieście – ale nikt na niego nie zwrócił uwagi w Stanach. Dziś konkluduje: „Chyba wtenczas zabrakło mi fartu”. Kapitalne współbrzmienie głosu i gitary – jak gdyby Boba Dylana zmiksowanego z Johnem Lennonem i Jose Feliciano.

Nie miał pojęcia, że jego płyta „Zimny fakt” stała się mega hitem w RPA – 500 tys. sprzedanych egz. Początek lat 70., szalejący apartheid; ludzie z tamtego pokolenia w Kapsztadzie powtarzają dziś: utwory Rodrigueza były „ścieżką dźwiękową naszej młodości”. Jak dla nas w prl – Beatlesi, Stonesi, Animalsi.

W Kapsztadzie przez wiele lat wierzono pogłoskom, że Rodriguez popełnił samobójstwo, podpalając się na scenie w czasie koncertu. Dopiero w 1995. jakimś przypadkiem trafili na jego ślad w miejscowości Dearbon pod Detroit, gdzie rozpoznawalny był, jako pracujący dorywczo na budowach „dziwak łażący z gitarą”.

Zaproszono go na koncerty w RPA – na lotnisku czekała limuzyna dla VIPów – to było wielkie, niesamowite pasmo sukcesów, po którym znów zanurzył się w anonimowości w Stanach. Cztery lata temu Malik Bendjelloul, syn arabskich emigrantów w Szwecji, szukający tematu do filmu, odkrył jego istnienie i całą tę historię.

Nie miał kompletnie kasy – nakręcił film dokumentalny z Rodriguezem przy pomocy kupionego okazyjnie iPhone-a 4 z aplikacją Super 8. Niedokończony dokument pt. Searching for Sugar Man wysłał na festiwal kina niezależnego w Sundance w stanie Utah. Tam nie tylko, że przyjęli go z sensacją, lecz nawet odpalili nim festiwal.

Stamtąd trafił do szerszej widowni – Rodriguez wskrzeszony po raz drugi, tym razem w Stanach, gdzie teraz znowu spełnia się legenda. 

http://www.youtube.com/watch?v=qyE9vFGKogs&list=RDNAaFTOLAziM

@

TELAWIW OnLine: Należę do pokolenia, które miało fart dorastać z muzyką Sixties. Jestem jednym z tych facetów, którzy zaliczyli koncerty Animasów i Stonesów w istniejącej do dziś Sali Kongresowej. Po bilety koczowaliśmy z kumplami całą noc pod Orbisem na Brackiej i to jest jedna z rzeczy, które najlepiej pamiętam. Ale “ścieżką dźwiękową naszej młodości” były też znane wszystkim zespoły polskie – także te rdzennie warszawskie, o których mało kto już dziś pamięta: Dzikusy, Pesymiści, Pięciu, Kawalerowie, Chochoły, Tajfuny i Diamenty.



Reklama

Reklama

Treści chronione