NIE WIDAĆ STALINA
Tekścik internetowy równo sprzed 3 lat…
Francuski premier François Fillon z powodu śnieżycy w Paryżu spóźnił się do Moskwy, gdzie miał zaliczyć galowy spektakl Bolszoja – z udziałem francuskich baletnic – ostatni przed remontem teatru. Ku głębokiemu zdziwieniu zziębniętego monsieura, Putin zaproponował mu prywatny koncercik Bolszoja – „ansambel chętnie się zgodzi”.
Zszokowany Fillon w pierwszym odruchu kurtuazyjnie odmówił, czego zapewne długo jeszcze będzie żałował – nie on jeden zresztą… Co do mnie, pierwszym skojarzeniem, jakie mi się nasunęło – była historia ze znakomitym polsko-żydowskim trębaczem, Adi Rosnerem, zwanym „Białym Armstrongiem”.
Był jednym z pierwszych jazzmanów europejskich zdolnych konkurować z Amerykanami – zajął w Stanach 2 miejsce w konkursie, w którym Armstrong zajął pierwsze. Na pocztówkach przedstawiano go grającego na dwóch trąbkach naraz. Na imię miał Adolf… – ze zrozumiałych względów wolał zmienić na Adi.
Najpierw uciekł przed hitlerowcami z Niemiec do Polski, a potem do ZSRR. To właśnie zespół Adi Rosnera wystąpił na pierwszym w Polsce koncercie jazzowym w legendarnej kawiarni Ziemiańska na ulicy Mazowieckiej, w centrum Warszawy, gdzie spotykała się inteligencja. Od 2001 r. jest tam klub jazzowy Tygmont.
Słynna aktorka Ida Kamińska (teściowa jazzmana) w swych wspomnieniach opisała, jak w 1943. Rosner zagrał w pustym teatrze w Soczi tylko dla Stalina, którego nie było widać.