SAŁATKA NELSONA
TELAWIW OnLine: Trochę się nerwowo na świecie porobiło ostatnio z tym Krymem i Boeingiem 777 na antypodach…Więc dla odmiany coś z luźniejszej mańki :).
@
Londyński Trafalgar Square z Kolumną Nelsona – ostry facet, który pogonił flotę „małego kaprala” i uprawiał „bunga-bunga” z lady Hamilton. Zginął w pełnej gali na mostku kapitańskim od kuli napoleońskiego snajpera. Nie urządzono mu pogrzebu morskiego – jego zwłoki przewieziono do Anglii w beczce z rumem.
W Tel Awiwie, zanim jeszcze powyrastały wszędzie lubiane namiętnie przez Izraelczyków galerie handlowe – najlepszym miejscem z knajpami z parasolami i butikami z markizami była centralna ulica Dizengoff. Tam na wprost pasażu z teatrem i deskorolkarzami mieściła się jedna z moich „met jedzeniowych”.
Był to narożny barek, gdzie jadałem odziedziczoną w Izraelu po Turkach osmańskich „szwarmę” z dodatkiem sałatki pomidorowej zwanej Sałatką Nelsona. Do dziś nie wiem, skąd się ta piękna nazwa wzięła – nie spotkałem się z nią nigdzie indziej – możliwe, że była pomysłem miejscowego knajpiarza.
Rzecz w tym, iż nie znoszę sałatek pomidorowo-ogórkowych, gęsto siekanych w drobne kosteczki, jak to się widzi w Izraelu na każdym żywym kroku. Izraelczycy podpatrzyli je niewątpliwie u arabskich ludów ościennych, podobnie jak torbiaste placki PITY i FALAFEL (kulki z ciecierzycy smażone w oliwie).
W Sałatce Nelsona pomidory były zawsze klarownie pokrajane w duże kawałki i oblane grubo śmietaną. Oczywiście w myślach łączyłem je sobie zawsze z admirałem Nelsonem, a nie np. z rezydującym kiedyś w wiosce rybackiej pod Ejlatem/Taba – Rafi Nelsonem. Legendarnym królem izraelskich hipisów*…
BTW żarcia ulicznego w Tel Awiwie – od lat pozostaję zaciekłym fanem SZWARMY – płaty mięcha opiekane z tłuszczykiem na pionowych bębnach rożnowych. Facet obcina to dwoma wielkimi nożami na małą szufelkę i wrzuca do pity. Przeważnie indyk, baranina, kurczak, cielęcina – czasem wszystko razem.
Szczególnie lubię szwarmę w „pitach irackich”, które nie są puste w środku, ale za to wielkości dużego płaskiego talerza i zwija się je w rożki. Super sprawa!
*Opisałem tego faceta i klimaty jego słynnej wioski rybackiej w powieści STREFA EJLAT.