TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | sierpień 10, 2023 | 10:08

FRUWA TWOJA MARYNARA.

TELAWIW OnLine: Kolejny fragment nowej książki dziennikarskiej „Fruwa twoja marynara”, która powinna ukazać się w drugiej połowie roku i będzie też dostępna online.

Jaka była ścieżka muzyczna waszego pokolenia?

– Słuchaliśmy głównie Beatlesów, Stonesów i Animalsów. Ale było też pełno innych fajnych zespołów:  Yardbirds, Herman Hermits, The Small Faces, Manfred Mann, The Kinks, The Who, The Spencer Davis Group, The Searchers…Tak się składa, że ci ostatni byli pierwszym longplayem w moim życiu, którego kupiłem w komisie na Nowym Świecie koło Chmielnej i nigdy nie zapomnę, jak wyszedłem z tym „longiem” pod pachą na ulicę i potem tańczyliśmy przy nim godzinami na różnych prywatach – z dziewczynami niekoniecznie tylko z naszej szkoły. Na tej płycie najlepszym utworem były „Igły i szpilki” – po latach zauważyłem uderzające podobieństwo jednego z członków tej grupy do Ronalda Reagana.

Pod koniec ogólniaka imprezowaliśmy chyba najczęściej „u Piotrusia”, którego obumarli rodzice – miał wolną chatę w zapuszczonej wtedy nieprzytomnie, ale cholernie pięknej, przedwojennej kamienicy Wedla, gdzie leczyłeś potem kaca na balkonie z filarami z Pallas Ateną wychodzącym na ulicę Szpitalną.

Największym wzięciem cieszyła się „Ewunia”, naturszczyca zjawiskowej urody, która świetnie tańczyła i zawsze miała czas, bo wylatywała regularnie ze wszystkich ogólniaków w Śródmieściu po kolei. Dziewczyna światowej klasy – typu Romy Schneider – jej twarz chodziła za człowiekiem latami. Trzeba z nią było biegać na grzeczne spacerki do Łazienek, choć dużo lepsza była ławeczka w Parku Ujazdowskim za sztucznym wodospadem na zarośniętym wzgórku, którego już nie ma, bo skasowali je budując Wisłostradę.

Muzyka rockowa wyrywała nas na co dzień z peerelowskich koszmarów, których nie da się wytłumaczyć nikomu, kto tego nie przeżył. W ogólniaku słuchaliśmy zawsze tych nagrań i gadaliśmy o nich bez przerwy. Taka była ścieżka dźwiękowa naszej młodości i mieliśmy naprawdę fantastyczny fart, że dorastaliśmy z muzyką Sixties będącą częścią normalnego świata. Nie znaczy to wcale, że w skomunizowanej Warszawie mogłeś być zawsze  radosnym i rozbuchanym chłopakiem w rozchełstanej, kraciastej, kolorowej koszuli, wytartych jeansach i zamszowych mokasynach (350 zet od prywaciarza z gablotą witrynową w przejściowej bramie koło Cedetu).

Klimaty tzw. realnego komunizmu – czerwone przegubowce i tramwaje z „gronami ludzkimi” wiszącymi wszędzie na stopniach. W opiewanym teraz nostalgicznie w internesiu Cedecie (późniejszym Smyku) sprzedawali same szaro-bure toporne łachy. W upiorną pogodę z mokrym śniegiem na pysku wskakiwałeś wściekle na stopień zatłoczonego, przegrzanego i zaparowanego w środku przegubowca 116 – leciałeś do szkółki, gdzie potem na parapecie w sraczu na dużej przerwie spisywałeś nerwowo jakieś zadanka.

Albo dajmy na to jakiś początek roku szkolnego – stoimy na długich schodkach w kolejce po zeszyty pod papierniczym przy rogu Świętokrzyskiej i Czackiego – za szybą w środku facet w zarękawkach z wielką strzykawą na tusz napełniał kulkowe długopisy. Obok sklep filatelistyczny, księgarnia techniczna, antykwariat i piętrowy bar mleczny, gdzie najbardziej lubiłem gryczaną z sosem grzybowym.

Spadamy na chatę do kumpla na tyłach gmachu PASTA na Marszałkowskiej – wtenczas ucięta bombą ruina – wchodziłeś przez balkon bez barierki do półokrągłego salonu z widokiem na Pałac Kultury. Pęto suchej kiełbasy na kaloryferze, odbijamy bełta, magnetofon tonetka z jednym postrzępionym nagraniem na szpuli puszczanym na okrągło do oporu – ANNA Beatelsów. Obtańcowujemy do padnięcia opiewaną tu już nieśmiertelną „Ewunię”.

Powiem raz jeszcze, dzięki muzyce Sixties, ale także dziewczynom wyglądającym czasem jak fantastyczne zjawiska w dominującej wtedy wszechwładnie inwazyjnej szarzyźnie – nie widzieliśmy nieraz tego całego syfu ze stalinowską piramidą „pałacu kultury” (PKiN) niczym ohydny wrzód na dupie w środku miasta i wydawało się nawet momentami, że wszystko jeszcze może się zdarzyć.



Reklama

Reklama

Treści chronione