WCZORAJSZA ROZMOWA PRZY KOMINKU
OBAMA: Wybaczysz mi zapewne, Dear Bibi, że nie będziemy się chwilowo zajmować leżącym Ci na sercu pokojem z Palestyńczykami…
BIBI: Jasne, są dużo pilniejsze problemy, jak wielokrotnie już tłumaczyłem sekretarzowi stanu Kerry’emu, który tak się do tego przymierzał.
OBAMA: W nocy wysyłam go do Kijowa, ten cały Putin naprawdę nie miał nic innego do roboty, tylko ładować kij w mrowisko z Kozakami.
BIBI: Lepiej byście się wzięli w garść, zamiast redukować wydatki wojskowe; naprawdę sądzisz, że Ameryka może sobie na to pozwolić?…
OBAMA: Wiesz doskonale, że chcę, aby Europa przestała się wreszcie migać od odpowiedzialności i nie chcę antagonizować tego Putina.
BIBI: Przecież ten Putin zacznie was teraz robić w konia z Persami – chyba sam rozumiesz, że oni będą dalej kręcić swoje lody atomowe.
OBAMA: Dear Bibi, przestań udawać naiwniaka; obaj dobrze wiemy, że w razie czego rozpieprzycie im te lodziki w przysłowiowe pół godziny.
BIBI: Ok, ale cały czas była mowa o tym, żeby razem z Putinem namówić jakoś Persów, żeby dali se siana z atomem i robić z nimi biznesy…
OBAMA: Właśnie dlatego tak mnie teraz pierepały z Kozakami wkurzyły, że aż wysłałem na ten placyk w Kijowie drogiego Johna Kerry’ego.
BIBI: Rozumiem, że nie będziesz się upierał, aby Putin oddał Krym, z którego i tak od dawna wysyła broń dla reżimu syryjskiego Asada?
OBAMA: Krym obchodzi mnie tyle samo, co Gruzja w 2008 obchodziła „Dablju” Busha po tym, jak Europa nie chciała jej przyjąć do NATO…
BIBI: Z Krymu Putin wysyłać też będzie broń do Egiptu, co do którego, jak sam ostatnio przyznałeś, strzeliliście byka geostrategicznego…
OBAMA: Z Egiptem damy radę – wykopiemy Putina, gdy feldmarszałek El-Sisi zostanie preziem po wygraniu demokratycznych wyoborów…
BIBI: Dear Barack, widzisz, że miałem rację, twierdząc 3 lata temu, że należało wspierać w pełni demokratyczne rządy prezia Mubaraka.